wtorek, 5 listopada 2013

Cleveland, Cleveland co z Ciebie wyrośnie?


Żaba Monika ma podobne wątpliwości co do Kulfona jak ja do Cavaliers.

Po odejściu LeBrona Jamesa w 2010 roku i pamiętnym liście Dana Gilberta (właściciel klubu NBA i miliarder napisał pełen nienawiści list czcionką Comic Sans) Cleveland Cavaliers rozpoczęło odbudowę swojego zespołu.

Tu link do całości: http://www.nba.com/cavaliers/news/gilbert_letter_100708.html (dobre co?).

Dzięki wymianie z Los Angeles Clippers i przyjęciu na klatę kontraktu Barona Davisa, Cavs otrzymali ich wybór w pierwszej rundzie draftu. Wybór miał być w okolicach 7-10 miejsca, ale jak to w przypadku LAC, mimo jedynie 2,8% szans na wybór z pierwszym numerem tak właśnie się stało. Dzięki temu w drafcie 2011 Cavs miało wybory nr 1 i 4. W 2012 po kolejnym słabym sezonie znowu otrzymali wybór z numerem 4, wybierali także z numerem 17. Szczęście znowu się do nich uśmiechnęło w 2013 roku i z 15% szans po raz drugi w ciągu dwóch lat wygrali loterię.




Podsumowując, w ciągu 3 lat Cleveland Cavaliers mieli kolejno 1,4,4,17 i 1 wybór w drafcie. Mogli z tego zmontować całą pierwszą piątkę. Co zrobili z tymi wyborami?

Mimo że draft to loteria i naprawdę ciężko jest przewidzieć jak dany zawodnik poradzi sobie w lidze, akurat w przypadku Cavs już w momencie wyboru wydawało się, że mogli wybrać lepiej.

Przedstawię Wam alternatywną wersję tego, jak mogli zbudować swoją drużynę w Ohio, gdyby Dan Gilbert zdecydował się zatrudnić mnie zamiast Chrisa Granta (chętnie bym przytulił te kilka baniek).

Kogo wybrali:

Kyrie Irving (nr 1/2011)

Umówmy się że tego wyboru nie będziemy kwestionować.


Tristan Thompson (nr 4/2011)

Ja mam tylko jedno pytanie, dlaczego? W lidze gdzie naprawdę dobrych centrów można policzyć na palcach (jednej ręki, dwóch?), mając możliwość wybrania Jonasa Valanciunasa decydują się na Tristana Thompsona. Gdzie były zawodnik Texas Longhorns plasował się w rankingach przed draftem? Gdzieś między 10 a 14 miejscem. Cleveland "sięgnęło" po niego, bo wg jakichś mega zaawansowanych statystyk zapowiada się lepiej niż Kevin Garnett. Czy ktoś to widzi oprócz komputerów które liczyły te staty? Nie żeby Tristan był jakimś murarzem kładącym cegłę za cegłą, ale jeśli jest szansa na zmontowanie kombinacji rozgrywający-center na najbliższe 8-9 lat (rookie scale contract + pierwsze przedłużenie) to tak trzeba zrobić. A prawda jest taka, że JV nie został wybrany tylko dlatego że było niemal pewne że do NBA trafi dopiero za rok przez kwotę jaką trzeba zapłacić za wykupienie jego kontraktu na Litwie. O silnego skrzydłowego ze skill-setem Thompsona o wiele łatwiej, chociaż który gracz zmienia rękę którą rzuca w trzecim sezonie gry w NBA?

I na koniec cytat który mówi wszystko o tym wyborze "He just needs to learn how to play and how to score"


Dion Waiters (nr 4/2012)

Nie wiem czy kiedykolwiek z numerem 4 w drafcie został wybrany zawodnik który nie wychodził regularnie w pierwszej piątce swojego zespołu na uczelni? Witamy w NBA, Dion Waiters. To była chyba jeszcze większa niespodzianka niż Tristan Thompson. Po pierwsze, Dion nawet nie trenował dla Cavs bo najprawdopodobniej otrzymał obietnicę wyboru od drużyny z okolic 12-14 wyboru. Odpuśćmy sobie porównania do D-Wade'a, Wade w swoim pierwszym sezonie wygrywał mecze w play-offach dla Miami. Dion Waiters, rzucający obrońca który rzuca na skuteczności 40% z gry, UPS.


Tyler Zeller (nr 17/2012)

Jak na 17 numer, to akurat jest bardzo dobry wybór, natomiast jeśli draft miałby pójść po mojemu, to pozycja centra byłaby już zajęta, a z numerem 17 wybrałbym innego zadaniowca równie solidnego co Tyler Zeller.

Anthony Bennett (nr 1/2013)

I kolejny królik z kapelusza Chrisa Granta. Anthony Bennet ma na czole wypisane słowo "Tweener", czyli za wolny i bez umiejętności do gry na pozycji nr 3 (wyobrażacie go sobie broniącego LBJ?) i za niski do gry na 4. Na uczelni mógł dominować warunkami fizycznymi i grać nawet centra, ale NBA to nie college. Do tego dodajmy że gra na tej samej pozycji co Tristan Thompson, czyli 4 pick z roku 2011. A jak mu idzie? 4 mecze, 0-15 z gry, 3,3 zbiórki na mecz.

Kogo powinni wybrać:

Jonas Valanciunas (nr 4/2011)

Oczywista oczywistość? Dla mnie tak. JV to idealny partner do pick&rolla dla Kyrie. Dobra gra tyłem do kosza, zbiórki, bloki, półdystans. Gdyby nie grał w Toronto z pożeraczami piłek typu Gay, DeRozan i Lowry to już w tym sezonie mógłby walczyć o miejsce na All-Star Weekend.


Harrison Barnes (nr 4/2012)

Przed pójściem na uczelnię Harrison Barnes był uznawany za najlepszego gracza szkoły średniej. W przeciwieństwie np. do Anthony'ego Bennetta ma określoną pozycję (Niski skrzydłowy) i idealne warunki fizyczne do tej pozycji. W przypadku coraz częstszej gry niższymi zawodnikami, Harrison może zostać przesunięty na pozycję nr 4. Podczas swojego pierwszego sezonu Barnes pokazywał przebłyski geniuszu, natomiast eksplozja jego talentu nastąpiła dopiero w fazie play-offs po kontuzji Davida Lee. 16 pkt, 6 zbiórek i 38 minut/mecz.


Andrew Nicholson (nr 17/2012)

Tu zamiast Tylera Zellera mamy Andrew Nicholsona, gość gra świetnie tyłem do kosza, w tym sezonie zaczął rzucać (i trafiać) trójki z rogu. Idealnie pasowałby do Valanciunasa pod koszem, Kyrie i Harrisona na obwodzie wjeżdżających pod obręcz.


Victor Oladipo (nr 1/2013)

I ciach, mamy całą pierwszą piątkę. Kyrie, mimo wielkiego talentu w ataku nie jest tytanem obrony. Tu wkracza do akcji Oladipo. W przeciwieństwie do Waitersa, nie potrzebuje piłki w rękach żeby być efektywny Gra zawsze na 100%, jest niesamowicie atletyczny, a jego gra w obronie już jest gotowa na NBA. No i w przeciwieństwie do Anthony'ego Bennetta, zdobywa 14 pkt na mecz, do tego dorzuca 5 zbiórek, 4 asysty i prawie 2 przechwyty.


Co wolicie?

Irving-Waiters-Bennett-Thompson-Zeller

Czy może

Irving-Oladipo-Barnes-Nicholson-Valanciunas

Gdyby Kyrie mógł grać na raz w obu drużynach to stawiam trylzyliard PLN-ów na zwycięstwo mojej drużyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz