poniedziałek, 4 listopada 2013

Człowiek z goglami na twarzy

Nikt raczej nie robił wielkiego halo z tego że Jason Maxiell podpisał kontrakt z Orlando Magic. Solidny zadaniowiec, klasyczny przykład weterana potrzebnego każdej młodej drużynie, a taką bez wątpienia jest Orlando. Więc dlaczego o tym piszę?

Jason postanowił wprowadzić się do drużyny w bardzo specyficzny sposób. Najpierw wybrał numer 54, co jeszcze nie byłoby niczym szczególnym ponieważ z tym samym numerem grał przez 8 lat w Detroit.

A teraz z innej beczki, zapytam Was kto najbardziej kojarzy Wam się z gry w goglach w NBA?

Jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź, coś typu ile jest 2+2. Ktoś dla żartu może powiedzieć 5, ktoś może odpowiedzieć np. Amar'e Stoudemire.

4. Horace Grant. Tak najczęściej odpowiadali ankietowani (tak, nawiązanie do Familiady na blogu o NBA).





A teraz połączymy to z faktem że latem Jason Maxiell przeszedł operację siatkówki i mimo że lekarze powiedzieli że nie musi nosić nic chroniącego oczy to nowy posiadacz numeru 54 dla Orlando Magic czy  z chęci bycia cool, czy z szacunku dla swojego poprzednika postanowił nosić Horace'owe gogle. W tym momencie nosi smuklejsze, bardziej sportowe, ale jak sam mówi te które nosił Grant "are a little more durable and a little more my style."

Nie ujmując nic Maxiellowi, Horace Grant to była zdecydowanie wyższa półka, jeden z najlepszych silnych skrzydłowych swoich czasów. Świetna więc okazja żeby sobie przypomnieć oryginalnego Człowieka z Goglami.

Draft 1987 roku był chyba sponsorowany przez wojsko. Z numerem 1 został wybrany The Admiral, czyli David Robinson. The General Horace Grant musiał poczekać na swoją kolej do numeru 10, kiedy został wybrany przez Chicago Bulls. W tym samym drafcie został wybrany Scottie Pippen i tak zostały położone fundamenty pod pierwszy three-peat Chicago Bulls.

W swoim pierwszym sezonie grał jako zmiennik Charlesa Oakleya, do pierwszego składu wskoczył w następnym sezonie kiedy Oakley został wymieniony na Billa Cartwrighta. Przez następne 6 sezonów wychodził w pierwszej piątce Chicago zdobywając po drodze 3 mistrzostwa NBA grając trzecie skrzypce do melodii Michaela Jordana i Scottie Pippena.

Tą akcją przypieczętował 3 mistrzostwo. (Oczywiście wcześniej trafił John Paxson, ale nie nosił gogli więc nas to nie obchodzi).


W swoim najlepszym sezonie w Chicago, zdobywał średnio 15,1 pkt na mecz, 11 zbiórek, 3,4 asyst, 1,1 przechwytów, 1,2 bloków. Po sezonie przeszedł jako Free Agent do Orlando Magic, gdzie w pierwszym sezonie pomógł im dojść do Finałów NBA. Tam zobaczyliśmy bezpłatne lekcje jakich Hakeem udzielał Shaqowi i mistrzostwo powędrowało do Rakiet. Po odejściu Shaqa, 

The General spędził kilka sezonów w Magic, następnie jeden sezon w Seattle i w 2000 roku po raz kolejny połączył siły z O'Nealem i Philem Jacksonem w Lakers. Zaowocowało to kolejnym mistrzostwem, 4 i ostatnim w karierze Horace'a. Nie wiedzieć czemu, zamiast wrócić do LA i walczyć o kolejne pierścienie zdecydował się na powrót do Orlando, które po 2 sezonach gry mu podziękowało, a ówczesny trener Doc Rivers nazwał go "rakiem" (popularne w NBA określenie gracza psującego atmosferę w szatni, może po polsku powinniśmy mówić bąk?) drużyny. 

Po tym wydarzeniu zakończył karierę po raz pierwszy, wrócił jeszcze jako "spadochroniarz" do LA Lakers na pamiętny sezon 2003-04 gdzie jego drużyna uległa w finałach Detroit.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz